W tym roku każda dwójka ojciec i syn budowała swój szałas. Jak łatwo sobie wyobrazić szałasy były różne. Jak różne są kształty relacji ojcowsko synowskiej, tak różnych potrzebują domów. Brzozowemu laskowi i tego roku przecinka dobrze zrobiła, więc materiału było dość. Długie na ponad 5 metrów, smukłe, wiotkie, grube na dole, że trudno przeciąć jednym uderzeniem siekiery, cienkie i liściaste, wiotkie na górze brzozy. Jedni mówili że 500 inni że 1500 brzóz;). Można budować na wiele sposobów. Mamy więc tipi proste, tipi z zaokrąglonymi ścianami, mamy dwu, trzy, może i cztero spadziste dachy, mamy piorunochrony, otwarte i półprzymknięte wejścia, dwu, trzy i czterościany. Różnorodność. Mamy nawet foliowany dach. Są łoża z piasku, drewnianych kłód, trawy i dmuchane materace. Są konstrukcje otwarte, są z ażurowymi drzwiami, są i z nieprzeniknionej gęstej trawy. W niektórych szałasach paleniska. Wioska.
Ojcowie i synowie na hasło budowa szałasów po prostu zaczęli je robić. Jak jeden mąż. Każdy swój. Na pewno inspirowali się nawzajem, jednak szałasy miały swoje różne cele, zamysły, odwoływały się do różnych potrzeb. Większość spała w nich później. Kilka nocy. Dwu ojców i synów nawet każdą noc imprezy. Budowali początkowo ojcowie i synowie, później coraz więcej starsi. Za to młodszych można było więcej widzieć biegających po placu budowy. Z siekierami, sznurkiem, pomysłami i śmiechem. Materiału ubywało a wioska rosła. Niektórzy zapomnieli zejść na obiad, inni jedli w pośpiechu, by jak najszybciej wrócić do działania. Ktoś się skaleczył, ktoś ścisnął sobie palec drewnianymi kłodami… atmosfera wiosce była jednak pełna śmiechu, zabawy, męskiego uznania i sympatycznych uszczypliwości. Na koniec opowieści. Wszyscy chodziliśmy od budowli do budowli i słuchaliśmy historii. Jak to na budowie. Tu mamy to drzwi na świat, tu okno mądrości, tu legowisko dla fakirów, tu zaś znak naszej męskości… Kto by spamiętał co się kryło pod żerdziami i liśćmi… Na pewno jednak duma z budowli.