Truizmem jest stwierdzenie, że wszyscy chcemy być szczęśliwi, zdrowi, bogaci, czuć się dobrze i
żyć wygodnie. Te pragnienia wpisane są w nasze wypracowane przez ewolucję naturalne
mechanizmy adaptacyjne. Polegają one przede wszystkim na maksymalizowaniu dobrostanu i
unikaniu przykrych doświadczeń. Dążenie do lepszego życia ma jednak swoje ograniczenia.
Obecnie mamy coraz więcej dowodów na to, że ten ewolucyjny program staje się naszym
przekleństwem. Dzieje się tak zarówno w wymiarze naszego życia emocjonalnego i społecznego,
jak i w odniesieniu do relacji z planetą, która musi udźwignąć ciężar naszych wciąż rosnących
oczekiwań.
W przeszłości naszego gatunku ewolucyjny program maksymalizowania zysków i minimalizowania
kosztów dość dobrze się sprawdzał. Stał się jednak nieadaptacyjny z powodu konstelacji różnych
czynników. Wśród nich wiodącą rolę odgrywa nasza relacja ze światem, z rzeczywistością, która
rządzi się określonymi prawami. Innymi słowy: nasza skłonność do tworzenia najlepszego ze
światów jest tylko fragmentem całościowego, dużego obrazu rzeczywistości, którego z różnych
powodów nie chcemy dostrzec. A nie dostrzegając całości, wikłamy się w złudne pragnienia
idealnego życia. Odrzucamy świat z jego twardymi prawami, próbując naginać rzeczywistość do
naszych wyidealizowanych wyobrażeń. Szkodzimy w ten sposób sobie oraz niezliczonym istotom,
które razem z nami zamieszkują tę planetę. Prowokujemy katastrofę w wymiarze indywidualnym i
globalnym.
Ciągle kontestujemy zasady, na których opiera się rzeczywistość i w ten sposób odcinamy się od
życia. To zjawisko jest fascynujące i paradoksalne w swej istocie. Nie możemy bowiem oddzielić
się od rzeczywistości, bo nią jesteśmy, ale działamy i żyjemy tak, jakbyśmy byli (lub przynajmniej
próbowali być) od niej oddzieleni. Dlaczego to robimy? Dlaczego tak bardzo i tak często staramy
się odciąć od doświadczenia życia? To jedno z najważniejszych i zarazem najbardziej niezwykłych
pytań. Wygląda na to, że prowadzimy wojnę z własnymi emocjami, negujemy naszą zależność od
innych ludzi, a przyrodę traktujemy jak prawdziwego wroga, którego trzeba rzucić na kolana i
ujarzmić. Robimy to w imię absurdalnego i absolutnie nierealistycznego programu idealnego życia.
Za wszelką cenę chcemy odciąć się od trudu życia, cierpienia i dyskomfortu i tak zarządzić
rzeczywistością, by już nigdy więcej nie spotkało nas nic przykrego. Ten fakt powoduje rozliczne
konsekwencje w postaci tym większego cierpienia poszczególnych ludzi, negatywnych zjawisk
społecznych i potężnego kryzysu środowiskowego.
Przeciwstawianie się życiu nie przynosi ostatecznie nic dobrego. Gdy jednak pojawiają się bolesne
konsekwencje tego faktu, po raz kolejny mamy mnóstwo sposobów, by się od tej trudnej
świadomości odciąć. Zamrażamy swoje serce albo rzucamy się w wir pracy czy bezmyślnej
rozrywki, uzależniając się coraz bardziej od poprawiaczy nastroju i własnej obojętności. Brniemy
więc w błędne koło iluzji i zaprzeczeń, manipulując własnymi emocjami oraz rzeczywistością na
zewnątrz. Tak oto prowokujemy jeszcze silniejszą i boleśniejszą odpowiedź ze strony naszego ciała,
innych ludzi i przyrody. Doprowadzamy do zaburzenia, choroby lub katastrofy, których zadaniem
jest obudzić nas z letargu, w jaki wpadliśmy. Dotykający nas Wszechkryzys obejmuje wszystkie
sfery życia i boleśnie oddziałuje na całą planetę. I jednocześnie jest dla nas szansą na przebudzenie
się.
Do czego zatem mamy się przebudzić? Usilne dążenie do idealnego stanu rzeczy nie sprzyja
dobremu życiu. Oddzielanie się od doświadczania życia nie służy nam, innym istotom i Ziemi.
Mamy więc rozpoznać, kim w istocie jesteśmy i jakie łączą nas związki z całym życiem, które
kieruje się określonymi prawami. Mamy odczytać instrukcję obsługi życia i przyjąć ją jako
drogowskaz dla własnej podróży przez czas, jaki nam pozostał. Wskazówki, gdzie szukać
wystarczająco dobrego życia, są na wyciągnięcie ręki – w każdej sytuacji, w której jesteśmy, w
każdym doświadczeniu, które jest naszym udziałem. Te wskazówki daje nam nasze ciało, nasz
oddech, są one obecne w naszych emocjach, w relacjach, które tworzymy. Każde źdźbło trawy, liść,
drzewo, stonoga czy wilk o tym mówią. Rzeki, wiatr, pory roku i cała planeta Ziemia śpiewają
pieśń o wystarczająco dobrym życiu, przypominając nam, że jesteśmy częścią większej całości i
mamy rozpoznać swoje miejsce w rozległej i bogatej sieci życia.
Otwarcie się na życie z jego prostotą i dosłownością, pozwolenie sobie, by płynęło przez nas jak
rzeka, której nurt zaprasza do pełnego doświadczenia przepływu; przyjęcie siebie, innych i świata z
jego ograniczeniami, niedoskonałością i ułomnością. Już czas zgodzić się na to, co jest i
powiedzieć, że wystarcza to, co wystarcza.
Ryszard Kulik
Artykuł ten to fragment ksiązki autorstwa Ryszarda Kulika “Wystarczająco dobre życie” Wydawnictwa Natuli
Zwiastun: https://natuli.pl/pl/p/