Męskiego kręgu strzegli strażnicy kręgu. Trzeba było powiedzieć o tym co wnosi młodzieniec do kręgu. Miał to zrobić sam, po trudzie drogi przez noc, stojąc przed strażnikiem, który wyglądał… Cóż wyglądał cudacznie ale na pewno robił wrażenie. W każdym razie nam się podobało. Pięknie mówili nasi synowie. Moc, odwagę, radość, zadowolenie, współpracę, wsparcie, zabawę, opiekę, mądrość, pracę, działanie, wolność, siłę, budowanie… Jedni kilka tylko, inni całą litanię męskich mocy. Jakby na pamięć się nauczyli. Błyszczące oczy wbite w strażnika i nogi przebierające by tylko wejść do szałasu i dołączyć do kręgu. Każdy się zatrzymywał, każdy rozmawiał, każdy dzierżył kij z zawiązanymi szarfami symbolizującymi męskie moce. Wydawałoby się w dzisiejszych czasach, że to nic. Pójść z kolegami przez noc po strzeżonej przez ojców trasie. Jednak pewne znaki wskazywały na to, że to spora rzecz. Niektórzy biegli przez trasę, inni dopiero pod szałasem przyspieszali pod górę na skróty, jedni w milczeniu inni rozgadani, z przejęciem patrzyli na strażników, nikomu nie wyrwało się nic codziennego do nas pomimo, że wiedzieli że to my. Było podniośle, inaczej, w powietrzu wisiała mgła i aura ważnej chwili. Kiedy zebraliśmy się wszyscy ojcowie i synowie były podziękowania i przyjmowanie do kręgu mężczyzn. Cisza. Uwaga. Aura plemiennego święta. Zapach brzóz z których zbudowany jest szałas i dymu z ogniska dopełniał całości. Dopełniał Całości. Krąg stał się całością. Męską sprawą. Wszyscy Mężczyźni byli tu jakby bardziej, po tej nocnej wyprawie. Ojcowie przeżyli wyprawę synów, a synowie swoją. Mężczyźni uwierzyli w moc chłopców, chłopcy w swoją. Wielka wartość (słyszałem komentarze nazajutrz u chłopców). Chłopcy przestali być chłopcami. Błyszczące noże i oczy, świetliste płomienie i gorące serca. Na koniec wieczoru inicjacji.
Bartosz Płazak