Żółty modrzew jest przed oknami. Jakieś 30 metrów. Codziennie żółty bardziej. Mieni się żółtym, pomarańczem, złotym, czerwonawym z odcieniami zielonego. Pięknie, zupełnie inaczej niż inne drzewa, liściaste, jakby bardziej oczywiście barwne i ulotne szybiej. Zatrzymuję się popołudniem nad jego widokiem przy myciu garnków w kuchennym zlewie, przy oknie. Ręce dalej myją ale zauważam coś znacznie więcej oprócz chłodnej wody i twardego kształtu widelca, łyżki i noża. Coś mnie zatrzymuje radośnie i świątecznie. Piękno jakie się we mnie w środku gości łączy mnie raczej z modrzewiem niż z łyżką. Radość, że go widzę. Wcześniej nie widziałem tej jego sceny przemiany, która przecież trwa kilka tygodni jak nie miesięcy. Od zielonego, żywego, jędrnego, pięknego przez pomarańczowy, żółty aż do łysego jakby sztywnego brązu. Umykała mi w poprzednich latach. Jej wdzięk nadający do mnie przez okno i drzwi domu w tym roku widzę. Coś więc się zmieniło. Modrzew piękniej się starzeje w tym roku, czy ja mam bardziej młody wzrok? Odpowiada mi na to cisza. A może jednak bardziej jesteś chłopie po prostu. Bliżej siebie, mnie, domu, modrzewia, i choć dalej fizycznie to i bliskich tu to jednak i ludzi bliżej. Zauważasz więc to i tamto. Cisza albo przestrzeń, którą tu sobie bierzesz jest tym co Cię otwiera. To ja. To Ja.
Odnajdywanie siebie w ciszy: Zwolnij i bądź
previous post