Neowieśniaki. Rubasznie śmiejąc się powiedział prawdziwy prawdziwywieśniak, który jednak był teraz u mnie budowlańcem. Nabijał się ze mnie, sympatycznie i z nutą wyższości. Bo on wiedział już lepiej niż ja w co się pakuję. I wiedział też lepiej niż ja że będzie mi na pewno ciężko, i że tego pożałuję. Ten, który po raz pierwszy mnie skonfrontował z tym co naprawdę robię. Wcześniej, w moim wewnętrznym świecie była to budowa domu. Kupno ziemi. Przygoda i rozwój. A neowieśniactwo to już mowa o tożsamości. Niespodziewany kopniak parę lat temu na budowie, w rękawiczkach, przy glinie. Cały czas jest ze mną. Od przekory do akceptacji aż po zadowolenie a może i dumę. To miejsce zmienia. To inny świat. Zapachu podmokłej łąki (swojej) o świcie możesz nie chcieć już zamienić na nic innego. Tego nie wiedziałem jak kupowałem… Neowieśniak. Ku zdziwieniu tubylców, którzy raczej mają stąd ochotę uciec, albo też przynajmniej skupiają się na tym jak im jest ciężko i patrzą na mnie ze zdziwieniem. Na takie zadupie? Przecież dziś trzeba iść z duchem postępu. Co tu będziesz robił? Jak tu żyć, bez kina galerii, sklepu, banku, szkła, wybiegu modelek na ulicy i konkursu na droższy samochód na parkingu przed Cafe Nero. Jestem Neowieśniakiem. A może nawet nim jeszcze nie jestem, tylko bywam, pokory Bartek, albo chcę być i tworzę swój model wieśniactwa. Życia na wsi. Życia w przyrodzie. Bycia u siebie. Życia w domu w którym są myszy. I Kot. A nigdy nie miałem kota, za to zawsze chciałem mieć rudego i jest. Rano wstaję i wychodzę na rosę, na łąkępełną trawy pokrytej rosą. Stopy mokre i zimne, nie uciekają już do ciepłego a szukają jeszcze, więcej rześkości. Szuram mocniej, zbieram wodę na łydkach, budzę się. Biorę trochę drzewa do pieca na później, zarzucam bluzę, robię kawę i siadam do kompa. Jest siódma. Z łóżka do pracy mam 30sekund. Pracuję po swojemu, może dlatego, że jeszcze nie mam krowy, kur ani hektarów zasianych, a może dlatego, że ich nie chcę mieć. Nie mam i nie wiem czy będę miał, raczej nie. Choć mały kurnik byłoby fajnie. Neowieśniakiem jestem. Mieszkam tu, nie chcę do miasta. Mam swoją pracę, swój pomysł na tą przestrzeń, swój dom. Szczytowy mój wyczyn w wieśniactwie rolniczym to foliak jak na razie. I to był piękne przeżycie. Pomidor własny, ogórek własny. Mój sąsiad, tubylec, mówi jedno: nigdy się stąd nie ruszam, Tu jest pięknie, Tu jest mój dom, Tu czuję, że żyję. Ma krowy, kanciapki z drewnem, warsztacik, oborę… Jakoś coraz bliżej mi do niego. Czuję się tu. Choć mam inny pomysł jak tu żyć. Cieszę się, że tu mogę być.
Odnajdywanie siebie w ciszy: Neowieśniaki
previous post